niedziela, 23 lutego 2014

"Luther" - historia, którą musisz poznać

“Luther” to brytyjski serial nadawany przez stację BBC od roku 2010. Jest to absolutnie najkrótszy serial jaki dane mi było oglądać (1. sezon – 6 odcinków, 2. sezon – 4 odcinki i 3. sezon – 4 odcinki), ale chyba też jeden z najlepszych. Poniżej moje wrażenia i przemyślenia po finale sezonu 3.
O serialu dowiedziałem się bardzo nietypowo, bo z vloga Lekko Stronniczego.
W pierwszym odcinku, gdy spotykamy naszego bohatera dowiadujemy się, że dręczy go jakaś przeszłość. Serial ten jest pełen udręczonych ludzi, bo John Luther jest policjantem pracującym w wyjątkowo paskudnym wydziale, zajmującym się mordercami wielokrotnymi, perwersyjnymi, ideologicznymi. Słowem poznamy w serialu mnóstwo osobowości kryminalistów i każdy z nich uświadomi nas coraz bardziej jak wielki mrok może mieszkać w człowieku. Zresztą to serial nie tylko
o przestępcach, ale też  po prostu o emocjach, o miłości
(i tym jak ją rozumiemy).


Ale wracając do głównego bohatera. Niektórzy nazwą go szczęściarzem, inni największym na świecie pechowcem. Mi skojarzył się z dr. Housem… przynajmniej na początku, ale z biegiem serialu odkrywamy, że Luther jest dobrym człowiekiem 
i najważniejsi są dla niego ludzie, sprawiedliwość 
i nade wszystko bliscy. Mimo, że los mu nie ułatwia układania hierarchii swoich wartości. Gdzieś przeczytałem, że niektórych wkurza jego wiecznie lekko zgarbiona postawa, ręce trzymane w kieszeni. Ale jak dla mnie to jest właśnie urok tej postaci. 
A Idris Elba znakomicie wcielił się w rolę tego policjanta. 


Z resztą gra aktorska w serialu stoi moim zdaniem na wysokim poziomie. Począwszy od głównego bohatera, przez socjo/psychopatów, a kończąc na pomniejszych rolach, wszyscy zdają się idealnie odnajdywać w odgrywanych przez siebie rolach.
Fabuła ma wiele zwrotów akcji. Może i zdarzy nam się domyślić rozwiązania danej sprawy przed jej końcem, ale i tak bawimy się wtedy znakomicie. Serial po trzech sezonach ma łącznie 14 odcinków. Można by marudzić, że to mało ale ilość rekompensuje nam moc wydarzeń w każdym odcinku. Serial nie jest przerysowany, a napięcie jakie buduje sprawia, że to chyba jeden z lepszych thrillerów/dramatów jakie ostatnio widziałem. 
Z serialem wiąże się jeszcze jeden fenomen. Otóż im dalej w odcinki i sezony tym jest lepszy!


Po obejrzeniu 3 sezonów, po wchłonięciu tej historii zastanawiam się czy chce mi się jeszcze kiedykolwiek zaczynać jakiś serial, który ma np. 24 odcinki w sezonie a sezonów 9…
Lekko Stronniczy zachęcali do serialu mówiąc o nim, że jest “brytyjski”, czyli staje w kontraście do seriali bardziej powszechnych amerykańskich. I rzeczywiście! Trudno wyjaśnić różnicę, ale czuć odmienność zdjęć, gry aktorskiej. Pochmurny Londyn, akcent brytyjczyków również dodaje serialowi uroku.
Krótko kończąc tę moją pierwszą recenzję. Gorąco polecam! Jeśli masz okazję zagłębić się w dramat Johna Luthera zrób to! Na pewno nie pożałujesz.
W skali 10 punktowej dam serialowi 9/10. Wcześniej dałbym 8, ale jak mówiłem pnie się w górę:)
(INTRO)

niedziela, 9 lutego 2014

Morderca na wolności


Za dwa dni Mariusz Trynkiewicz - nauczyciel wychowania fizycznego, pedofil, gwałciciel, morderca - wychodzi na wolność. Dziennikarze i politycy głośno krzyczą: "Jak do tego doszło?!".

Oglądając ostatnio wiadomości mam wrażenie jakbyśmy byli raczeni transmisją live z ucieczki z więzienia. A tymczasem przecież Pan Mariusz T. (zawsze bawi mnie to luźne podejście do nazywania przestępców pełnym imieniem i nazwiskiem, albo jedynie inicjałami) odsiedział swój wyrok 25 lat więzienia i dlatego opuszcza zakład karny. Takie mamy w Polsce "wysokie kary" ustalone dla przestępców i moim zdaniem skoro już ktoś ustalił, że za wielokrotne nadużycia seksualne i morderstwa dostaje się 25 lat więzienia to niech będzie w tym konsekwentny...
Gdy dostanę mandat za jazdę rowerem po chodniku w wysokości 50 zł, zapłacę go, a po tygodniu dostanę pismo, że muszę jeszcze dopłacić 100 zł bo ktoś coś uznał, że jednak powinienem zapłacić więcej... to będzie okej?

Moja mama zawsze powtarzała mi, że mam tendencję do robienia wszystkiego na ostatni moment. Jak zatem nazwać to ogólnomedialne oburzenie? 25 lat Pan T. siedział w więzieniu, wyrok mu upływał i nikt się nie zorientował, że ćwierćwiecze to nie wieczność i kiedyś nastąpi dzień wolności. A może wszyscy liczyli, że ów szatan z Piotrkowa nie dożyje tego dnia?

Żeby była jasność. Nie jestem za tym, żeby ludzie którzy dokonali takich zbrodni chodzili sobie wolno. W ogóle to jestem za tym, że jak ktoś Ci coś ukradnie to powinien to odpracować i oddać, a nie przesiedzieć półtorej roku i nie mając z czego oddać wrócić do branży. Ale to podobno jest niehumanitarne podejście, bo czasy obozów pracy się już skończyły.

Wracając jeszcze do sprawy Pana T. Myślę, że warto zerknąć na jego historię przemocy i to jakie kary za poszczególne czyny dostawał...
wykorzystanie seksualne chłopca ze szkoły podstawowej - 1 rok w zawieszeniu na 2 lata...
... kilka tygodni później molestował chłopca 12 letniego - dostał jeszcze 1,5 roku
   ... poszedł do więzienia na 2,5 roku
      ... w trakcie przerwy w odbywaniu kary zgwałcił i udusił 13 letniego chłopca....
         ... następnie zwabił do siebie jeszcze 3 chłopców i wszystkich zamordował.
            ... dostał poczwórną karę śmierci (za każde morderstwo po jednej), ale objęła go amnestia i dlatego zamieniono tę karę na 25 lat więzienia. (ciekawe jest to przełożenie wg którego zabójstwo jednego chłopca = jedna kara śmierci, a później = trochę ponad 6 lat więzienia?)

Jakoś przeraża mnie myśl, że za molestowanie dziecka w Polsce dostaje się 1 rok pozbawienia wolności, a za poczwórne morderstwo i do tego jeszcze kilka gwałtów tylko 25 lat więzienia.
Tak samo dziwiłem, się jak ktoś ukradł mi nowy rower we Wrocławiu, a po tym jak go złapali dostał 1 rok w zawieszeniu... pieniędzy oczywiście ani roweru nie ma mi jak oddać.

Polskie prawo jest dziwne, szkoda tylko, że takie sytuacje jak ta trwająca właśnie burza medialna, nie sprowokują jakichkolwiek zmian.