wtorek, 29 lipca 2014

ERASMUS część 2: Spacer po Warnie

Lato tego roku w Bułgarii podobno jest bardzo nietypowe jak na tutejszy klimat. Nasz przewodnik zakupiony w Biedronce mówi „lata są suche i gorące” (podobnie zresztą mówią tubylcy), a to co tutaj zastaliśmy to wprawdzie ciepłe i słoneczne dni, ale też ogrom wilgoci wiszący w powietrzu i często padający deszcz. No ale może jeszcze przyjdzie suchy upał – w końcu minął dopiero pierwszy miesiąc Erasmusa, a ostatnio jest jakby lepiej.
W każdym razie jak widać na zdjęciach, czasem podczas spacerów przewijają się przez błękitne niebo jakieś straszące nas chmury.


Nasz akademik nie jest położony w centrum. To co nas otacza to typowa komunistyczna zabudowa. Ogromne betonowe bloki. Gdy patrzy się na nie uwagę zwraca to, że każdy balkon jest inny. Mnóstwo kolorów, mnóstwo aranżacji. Ma to swój urok – ten chaos i wolność.
Ale to czym najbardziej urzekła mnie Warna to sypiące się kolorowe kamienice w centrum miasta. Do tej pory chodzimy wszędzie piechotą, więc było sporo okazji żeby pozwiedzać miasto. Idąc na obiad mija się budynki, których architekci inspirowali się Francją, Niemcami i Stanami Zjednoczonymi. Wszystko w żywych kolorach i stanie wskazującym na znaczne zużycie.






To z czym mi się będzie kojarzyła Warna to kontrast i bezład (trochę w pozytywnym, a trochę w negatywnym sensie znaczenia tego słowa). Mamy tutaj zabytkowe, piękne kamienice z ogromnym logiem Coca-Coli na dachu. Do czerwonej opery przyklejona jest jakaś knajpa z ogródkami i parasolami. W innym ładnym budynku wpisującym się w klimat miasta mieści się… McDonald.




Idąc przez miasto zalane upałem co chwilę widzimy leżące jak zdechłe psy (ale nie są zdechłe, bo codziennie leżą w innej konfiguracji) i patrolujące okolicę koty.


Senne zwierzaki można tutaj spotkać na każdym rogu. Tak bardzo wryły mi się już w obraz miasta, że zasługują na osobną notkę na blogu:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz