piątek, 15 sierpnia 2014

ERASMUS część 6: Kaliakra - wyprawa przez czerwony piekielny półwysep do nieba seafoodu

Nie ma to jak pojechać na Kaliakrę i zresetować ustawienia w aparacie - kilkaset zdjęć w JPEGach… :P

Kaliakra to półwysep, który kojarzy się bardzo z Bułgarią. Jego pomarańczowo-czerwone klify można znaleźć na wielu pocztówkach i zdjęciach z tego kraju. Tym bardziej dziwi więc to, że nie jeździ tutaj żaden autobus!
Jedyne możliwości, żeby dotrzeć na piękny półwysep to: 1) posiadać auto 2) złapać taksówkę 3) zabrać się tam razem z wycieczką zorganizowaną autokarem.

Nam pomógł tam dotrzeć Hristiyan i jego samochód :)
Na miejscu:
3 BGN wjazd. 
Parkowanie i spacer w pełnym Słońcu. 
Potworna spiekota, a to że nasz bułgarski kolega uprzedził, że zabiera nas do piekła - jeśli brać pod uwagę temperaturę - nie sprawiło wcale, że było chłodniej. Cień rzucały jedynie mury pozostałe po mieście, które kiedyś się tu znajdowało.
Dookoła małe krzewy, czerwone kamienie.

Ale widoki były przepiękne :)


Dochodząc do końca półwyspu widzimy rzeźbę mężczyzny strzelającego z banana...
Choć Hristiyan zwrócił mi uwagę, że to co robi ta rzeźba definitywnie zależy od perspektywy...
 Podobno w wodach Morza Czarnego wokół Kaliakry można spotkać delfiny i foki. Nam niestety nie udało się ich zobaczyć.
Praca rybaka polega tutaj na biciu delfina wiosłem po czole, kiedy ten próbuje wygryźć dziurę w sieci i wyjeść z niej ryby.
 A kiedy już stopiliśmy się dostatecznie, spacerując po ognistym półwyspie, przyszła pora na obiad.
Nieopodal znajduje się farma małży. Podobno najlepszych na całym terenie Morza Czarnego. Zjeść je możemy tylko we Francji, albo świeże... tutaj - w restauracji leżącej bardzo blisko hodowli omułków:) (The Mussel Farm Dalboka)
 Zachód Słońca, restauracja wchodząca do morza i niebiańsko wspaniałe małże...
I tylko dlaczego nie można tam dojechać żadnym autobusem, żeby bywać tam częściej!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz